farma fotowoltaiczna
źródło: flickr.com

Jako kraj inwestujemy w pozyskiwanie energii ze słońca, wiatru, źródeł geotermalnych etc., w co nie będę się zagłębiać. Jednym się udaje, innym trochę mniej. Gmina Wierzchosławice, (w której wybudowano pierwszą w Polsce farmę fotowoltaiczną), która chciała wzlecieć wysoko i pokazać, że można zarabiać na energii słonecznej przeliczyła się. Inwestycja nie dała ani zysku, ani tym bardziej dobrego przykładu przyszłym przedsiębiorcom, że budowa instalacji słonecznych się opłaca.

Instalację fotowoltaiczną w w.w. gminie budowano przeszło trzy miesiące, po czym 2 października 2011 r. jej praca ruszyła pełną parą. Niestety tylko początkowo, do czego przyznano się dopiero niedawno – na początku marca tego roku. Gmina posiada 4445 modułów fotowoltaicznych, z czego każdy o mocy 225We. Łatwo można obliczyć, że przy takiej ilości farma posiada moc ok. 1MW. Na budowę przeznaczono ok. 9 mln zł, z czego połowę kosztów pokryły środki unijne z Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego [1]. Głównym zadaniem farmy fotowoltaicznej jest produkcja energii elektrycznej, która powstaje dzięki jej konwersji (przetworzeniu) z energii promieniowania słonecznego. Następnie, poprzez specjalną przetwornicę, następuje zamiana prądu stałego na prąd zmienny, dzięki czemu można ją wprowadzić do sieci energetycznej. Więcej informacji będzie można znaleźć w kolejnych artykułach poświęconych fotowoltaice.

Wracając do nietrafionego pomysłu gminy, przeceniono swoje możliwości. Cały koszt przedsięwzięcia teoretycznie powinien wynieść 5,5 mln zł (odliczając koszty gruntu i przyłącza energetycznego, którego koszt w połowie pokrywa zakład energetyczny, o czym niżej w artykule) przy 1MW mocy [4]. To prawie o połowę mniej niż to, ile przeznaczono w Wierzchosławicach. Obecny wówczas wójt gminy dość entuzjastycznie podszedł do pomysłu budowy farmy. W 2012r. zyski roczne szacowano na ok. 400 do 750 tysięcy złotych. Farma dobrze nie ruszyła, a od razu zaczęto mówić o rozbudowie farmy do 10MW mocy, co dałoby 4-8 mln przychodu rocznego [2].

Jeżeli chodzi o rzeczywistość, w pierwszym roku farma wyprodukowała 1GWh. Niestety w kolejnym roku była mniej produktywna, co wójt gminy tłumaczył srogą zimną. W 2014 odniósł się on także do kosztów i „lekkiego” zachwiania finansowego. Jak podaje strona [3] fotowoltaikainfo.pl, wójt gminy W. Rajski przyznał: „My cały czas spłacamy kredyt, więc to, co zarabia farma, przeznaczane jest w głównej mierze na jego spłatę. Przez dwa lata byliśmy na lekkim minusie. Ten rok powinniśmy zamknąć na plusie, gdyż udało się nam wydłużyć okres spłaty kredytu z 10 do 15 lat, a wraz z tym raty się zmniejszyły”.

Być może okres spłaty został wydłużony, ale czy przez to spłata kredytu magicznie zniknie z listy zadań Pana wójta? Wydaje się, że jeszcze długo Gmina będzie borykać się z niespłaconym kredytem i ciągle malejącymi stawkami za ilość wyprodukowanej energii elektrycznej. Niemniej jednak nie zmienia to faktu, że wydano więcej pieniędzy na tą inwestycję niż powinno, jak i trzeba ponieść także koszta ewentualnych usterek co doprowadza do jeszcze większego zakłopotania nowego wójta, który ‘odziedziczył’ dług po poprzedniku. A ostatnio Pan wójt musi mieć sporo na głowie, jeżeli chodzi o koszta, ponieważ, jak podaje strona [5], wspomniał o usterce dwóch paneli: „…kilka dni temu dowiedziałem się o awarii dwóch paneli, które kosztują około 8 tysięcy euro. Nie jest ona już objęta gwarancją i za naprawę musimy ponieść dodatkowe koszty.” Czy to aby nie za dużo jak na panele, które stały się bardziej popularne i może nie każdy przysłowiowy „Kowalski” pozwoli sobie na takowe, ale ta kwota jest o wiele za duża, patrząc na ceny producentów. Aczkolwiek zależy to od rodzaju modułów fotowoltaicznych.

Na razie dług farmy to milion złotych za rok 2014. Doszło do tego, że sprawami finansowymi spółki Energii Wierzchosławice zaczęło interesować się CBA [6], ale nie podają oni konkretnych informacji dotyczących pobytu na farmie. Tak czy owak Wierzchosławice na razie są jedną z najbardziej zadłużonych gmin w Polsce.

Nie każda jednak inwestycja w odnawialne źródła energii kończy się niepowodzeniem. Można by przytoczyć wiele przykładów, ja opiszę jeden z nich. Mianowicie moją uwagę przyciągnęła gmina Kobylnica należąca do stowarzyszenia gmin przyjaznych energii odnawialnej. Jest bardzo związana zaangażowana w działania na rzecz ochrony środowiska, jak również produkcji i wykorzystywania energii ze źródeł odnawialnych – szczególnie z biomasy, wiatru i słońca.

Świetnie rozwija się i przynosi dochody farma wiatrowa pracująca od 2008 r., której inwestorami są japońskie koncerny. Farma składa się z 24 elektrowni wiatrowych o łącznej mocy 48MW. Trzy lata później, w 2011 r., stanęła farma z 18 turbinami wiatrowymi o łącznej mocy 39,6 MW. W planach są jeszcze dwie farmy, na których powstaną wiatraki 3MW, gdzie jedna jest już w budowie i będzie miała 27 turbin wiatrowych. Gmina nie marnuje również energii słonecznej. Za sprawą projektu 423 domostwa zostały wyposażone w instalacje słoneczne; szkoły i mieszkalne obiekty komunalne dostały łącznie 11 instalacji.

Można więc wnioskować, że inwestycja w OZE może być opłacalna i  jak najbardziej godna rozwoju. Należy jednak pamiętać, że oszacowanie kosztów i ocenienie rzeczywiste możliwości, jakie mamy do podjęcia inwestycji w odnawialne źródła energii, jest nieuniknione. Dlatego przytoczę parę wskazówek dotyczących założenia farmy fotowoltaicznej, krok po kroku.

Chcąc czerpać korzyści z energii słonecznej dzięki budowie farmy fotowoltaicznej, nie można pominąć paru istotnych warunków, które każdy założyciel musi spełnić.

Po pierwsze trzeba dobrać odpowiedni grunt. Przyjmuje się, że farma o mocy 1MW, tak jak w wyżej wspomnianych Wierzchosławicach, potrzebuje dwóch hektarów gruntu. Ta liczba może się wahać od 1,2-3,5 hektara [4] w zależności od tego, na jakiej szerokości geograficznej ma znajdować się farma, pod jakim kątem moduły fotowoltaiczne mają być ustawione oraz jaką mają sprawność. Oczywiście trzeba być właścicielem gruntu lub go dzierżawić. Grunt pod inwestycję musi mieć plan zagospodarowania przestrzennego, w którym zawarte będą systemy fotowoltaiczne. Najlepsza opcją będą grunty orne o niskiej klasie 5-6.

Zanim zaczniemy budowę, musimy podłączyć się do sieci. Należy przygotować projekt koncepcyjny, ponieważ w nim uwzględnimy to, jakie mamy możliwości budowy, czyli jaka moc i urządzenia zostaną wykorzystane. Po wypełnieniu wniosku o uzyskanie warunków przyłączenia (w czym pomaga nam właśnie projekt koncepcyjny) płacimy zaliczkę – czyli 30 zł za 1kW mocy [4].

Koszt przyłączenia do sieci zależy od tego, jak daleko znajdujemy się od głównego punktu zasilania (GPZ) – może trzeba będzie pociągnąć kabel do GPZ. Oczywiście wtedy uwzględniając straty przesyłowe, albo będzie możliwość bezpośredniego podłączenia się do lokalnej linii 15kV. Przy 1MW mocy koszt to ok. 80-100 tysięcy złotych za podłączenie do sieci. Na szczęście 50% ceny przyłączenia pokrywa zakład energetyczny, aczkolwiek w rzeczywistości tak naprawdę to my pokrywamy większość kosztów [4].

Gdy już otrzymamy warunki przyłączenia i jesteśmy w stanie je zaakceptować, mamy 2 lata na podpisanie umowy z zakładem energetycznym. Nie trzeba się z tym spieszyć, bo przecież koszta energii elektrycznej mogą się zmieniać.

Podaje się, że aby inwestycja była dobra, powinna się zwrócić w ciągu kilku lat. Jednak Polskie realia i regulacje prawne są jak pogoda, nie zawsze takie jak byśmy chcieli. Jednak czy aby na pewno w inwestowaniu w energetykę powinno się tylko brać pod uwagę opłacalność finansową? Ważne jest również nasze zdrowie. Rozwijanie odnawialnych źródeł energii jest w tym wypadku dobrym rozwiązaniem i warto wziąć pod uwagę ich budowę. Choć obecnie są one w Polsce traktowane jako ciekawostka, z czasem staną się codziennością.

Autor: Aleksandra Biedroń

Źródła:

[1] http://bip.malopolska.pl/

[2] http://home.agh.edu.pl/

[3] https://fotowoltaikainfo.pl/

[4] https://www.youtube.com/watch?v=3zEYy5UIn-A

[5] https://rdn.pl/

[6] https://radiokraków.pl

Pokaż więcej w  OZE, Środowisko i Klimat
Brak możliwości skomentowania

Sprawdź również

Europejski Dzień bez Samochodu – korzyść dla naszej kieszeni oraz dla środowiska

Dziś 22 września, czyli Europejski Dzień bez Samochodu. Kto wymyślił taki dzień, gdzie się…